Ale zanim zacznę pisać na fascynujące tematy rozwieję wątpliwości dziewcząt, które na wuefie widziały jedną świecącą na różowo lampę wśród innych mniej oryginalnych. Tak, to byłam ja.
A! I takie info: OWCE SĄ NIEBEZPIECZNE!!!
Eee...
Okej... ale przejdźmy do dzisiejszego tematu.
Moi drodzy, miłość! Miłość, miłość... ach miłość. Wiecie o co chodzi? No o miłość! Wiecie, motylki w brzuchu...
...[których akurat nie polecam]... ...głupota...
...i co tam jeszcze przyjdzie wam do głowy.
Ale miłość! Miłość jest niesamowita! Nieprzewidywalna, szalona, szczęśliwa i pokręcona. Opowiedzieć wam co nieco o niej? Proszę bardzo!
Nie tak dawno temu, choć z pewnością ni wczoraj, czy przedwczoraj, Genowefa podróżująca dookoła wszechświata natykała się na dziwne i dziwniejsze rzeczy, aż pewnego dnia natknęła się na Różowy Pałac.
W którym mieszkał przesłodki książę Pink. Książę stał się moją słodką, pierwszą miłością i on też mnie pokochał.
Uczynił mnie swoją uroczą księżniczką i razem żyliśmy długo i szczęśliwie. Książę Pink piekł mi słodkie ciasteczka co ranek...
...i tym słodkim sposobem skradł kluczyk do mojego serca.
Byliśmy zakochani, byliśmy ślepi, byliśmy szczęśliwi. Żyliśmy jak w bajce, bo to była nasza bajka.
Niestety, do czasu. Książę miał klucz, miał babeczki, miał piękny pałac i kiedy otworzył drzwi do mojego serca okazało się że... on nie ma serca. Pod tą całą słodyczą i pięknem kryła się trucizna, żrąca bardziej niż jakikolwiek kwas. Książę złamał mi serce, więc odeszłam zostawiając mu klucz, babeczki i pałac. Niech użyje ich na innej nieszczęsnej osóbce, która zbłąkana zapuka do jego drzwi.
Po tym wszystkim książę Pink zamknął się w swoim domu, bo nikt już go nie odwiedził, a w czekoladowym ogrodzie, gdzie niegdyś chodziliśmy na romantyczne spacery, zasadził różową różę, którą przyniosłam przychodząc do niego. Kwitnie tam do dziś i powoli traci płatki odliczając chwile do śmierci księcia. Bowiem, kiedy książę umrze, róża razem z nim i wszystkie pamiątki po jego okropnej osobie znikną na zawsze wraz z pamięcią.
A jakie są wasze historia miłosna? Opowiedzcie ją w komentarzach.
***
Miałam zrobić wpis odpowiadający na wasze pytania, ale wymyśliłam coś lepszego. Pod koniec postu, będę dawała pytania, które mi zadawaliście, wraz z odpowiedziami. Co wy na to? To lecimy!
Anonim pyta: Dlaczego twój blog jest różowy skoro podobno nienawidzisz tego koloru???
Wiesz, bo dziś temat o miłości więc... Kiedy ktoś coś nienawidzi, to granica między miłością się czasem zaciera i czasem wychodzi tak, że kocha się coś lub kogoś równie mocno co nienawidzi. Wtedy żywi się do tej osoby (bądź czegoś innego) bardzo mieszane uczucia i sprzeczne. Bo tak naprawdę ta cała granica między tymi dwoma uczuciami jest cienka oraz mała, więc łatwo ją przeoczyć. Kiedy się coś/kogoś nienawidzi to w podobny sposób jak się kocha. Bo kochać i nienawidzić to takie rzeczy, że polegają na silnych emocjach i...
Och, nie owijajmy w różową bawełną. Pink made me day.
Pink is love.
Pink is life.
Anonim (a jakże!) pyta: Genowefo mam pytanie. Masz rózowe włosy tak? Więc kolor jest naturalny czy moze przefarbowałaś się???
Farbować się?! Ależ skąd! Naturalność to podstawa! Nigdy nie przefarbuję swoich pięknych, naturalnych różowych włosów... ale chyba nie takie było pytanie, no... nie?
(Ty. Nie martw się, jeśli nie ma tu twojego pytania. Odpowiem na nie już niedługo.)
***
A więc moi drodzy, jeśli chcecie posty w szybszym niż zaplanowanym czasie, zapraszam do komentowania, obserwowania, udostępniania. I zadawajcie pytania, abym wam odpowiedziała w kolejnym poście! Wszystkiego różowego, cześć!